PRZYSTĄPIENIE USA DO WOJNY

W lipcu 1941 roku Matsuoka i część dowódców Japońskiej Armii Lądowej wciąż opowiadała się za wojną z Rosją, ale większość japońskiego kierownictwa coraz bardziej zdecydowanie dążyła do uzyskania kontroli nad zasobami południowo - wschodniej Azji. Najbardziej zorientowani i najinteligentniejsi zdawali sobie sprawę, że prawdopodobnie doprowadzi to do wojny ze Stanami Zjednoczonymi. Jednocześnie admirałowie rozumieli, iż Ameryka stopniowo "podkopuje" japońską przewagę na morzu. Wojna zaczęła wydawać się jedynym rozwiązaniem, nawet jeśli wielu uważało ją za ogromne ryzyko. Japonia zajęła część Indochin w 1940 roku. Jednak Roosevelt nie zdecydował się na nałożenie embarga na dostawy ropy naftowej w obawie, że Japończycy mogliby uderzyć na holenderskie Indie Wschodnie. W pierwszej połowie 1941 roku wydawało się, że zarówno Waszyngtonowi, jak i Tokio zależy na porozumieniu. Roosevelt cierpliwie budował koalicję poparcia dla swojej polityki "aid short of war" (Pomocy bez angażowania się w wojnę) wobec przyjaciół Ameryki. W lipcu 1941 roku zapadły istotne decyzje. Ośmieleni niemieckimi sukcesami w Rosji, Japończycy zajęli pozostałą część Indochin. Dnia 26 lipca Stany Zjednoczone odpowiedziały nałożeniem embarga na handel z Japonią. Embargo dotknęło około trzech czwartych japońskiego handlu. Mimo zgromadzonych uprzednio zapasów, stało się jasne, że w ciągu dwóch, trzech lat jej gospodarka, a zatem i zdolność prowadzenia wojny, zacznie się wyczerpywać. Japonia nie miała specjalnego wyboru. Z ewentualnym przystąpieniem do wojny nie można było zwlekać dłużej niż do listopada lub grudnia 1941 roku Ośmielała ją także złożona przez Hitlera obietnica pomocy w wojnie ze Stanami Zjednoczonymi. W 1941 roku Japończycy nie byli skłonni zdać się na los szczęścia i liczyć, że coś ich ocali od upadku lub kapitulacji w 1942 roku. Roosvelt i jego doradcy nadal uważali Niemcy za główne zagrożenie. Embargo jednak okazało się narzędziem zbyt skutecznym- wymuszało wojnę, której Waszyngton chciał uniknąć lub przynajmniej opóźnić. W ostatnich miesiącach 1941 roku aktywność dyplomatyczna koncentrowała się na możliwości przynajmniej czasowego "modus vivendi" (współżycie państw oparte na tymczasowym, prowizorycznym kompromisie) między oboma mocarstwami na Dalekim Wschodzie. Wymiany dyplomatycznej nie przerwało nawet zastąpienie w październiku 1941 roku premiera Konoye przez generała Tojo Hidekiego, zwolennika twardej władzy.

Poszukiwanie "modus vivendi" koncentrowało się zasadniczo na następujących punktach:

• rozwiązanie problemu malejących rezerw surowców strategicznych w Japonii,

• złagodzenie embarga,

• dążenie Japonii do poprawy swego położenia w Chinach,

• zmuszenie Amerykanów do wycofania poparcia dla Czang Kai-szeka,

• powstrzymanie koncentracji sił amerykańskich na obszarze zachodniego Pacyfiku,

• wycofanie japońskich sił z południowych Indochin.

Amerykanie byli ze swej strony gotowi tolerować operacje ograniczone do Chin, dążąc jednocześnie do zamrożenia przygotowań wojskowych na pozostałych obszarach oraz opuszczenie południowych Indochin przez wojska japońskie. USA odmówiło całkowitego wycofania poparcia dla Chin, oferując jednakże pomoc w nawiązaniu rozmów chińsko-japońskich. Jako okres ewentualnego obowiązywania "modus vivendi" brano pod uwagę trzy lub sześć miesięcy. Przechwycenie zaszyfrowanych depesz i inne informacje dotyczące japońskich zamiarów i poczynań, przyczyniły się do tego, że dnia 26 listopada Amerykanie zrezygnowali z dążenia do rozejmu. Najważniejszą pojedynczą przeszkodę stanowiła kwestia chińska. Porozumienie wymagałoby tutaj albo umycia rąk przez USA, albo tolerowanie przez Japonię dalszej amerykańskiej pomocy. Nastrój w Japonii w ostatnich miesiącach 1941 roku znalazł odbicie w uwadze przewodniczącego rady: "Stany Zjednoczone wykazują skrajną zarozumiałość, upór i brak szacunku.", Admirał Nagano twierdził: "Jednakże naród, który w takiej opresji nie jest gotów do walki, utracił już ducha i jest narodem skazanym na klęskę."

Fabryki buły  takrze linią frontu. Produkowane przez cywili bombowce latały, by niszczyć potencjał przemysłowy i siłę roboczą wroga.

W niedzielę 7 grudnia o świcie Japończycy zaatakowali bazę marynarki wojennej w Pearl Harbour na Hawajach. Atak zaskoczył Amerykanów, mimo że wymagał wcześniejszego przeprowadzenia ogromnej floty z Japonii przez północny Pacyfik na pozycję oddaloną o 220 mil od Hawajów, co powinno było wzbudzić określone podejrzenia. Japonia zamierzała wypowiedzieć wojnę 30 minut przed atakiem, ale z powodu opieszałej łączności proklamacja ta dotarła do Amerykanów dopiero po rozpoczęciu inwazji. Do natarcia wystartowało 350 samolotów. W ciągu dwóch godzin zatopiono lub poważnie uszkodzono 19 okrętów wojennych. Osiem z dziesięciu okrętów liniowych, jakimi dysponowała Flota Pacyfiku, stacjonowało w Pearl Harbour. Zatopiono cztery z nich. Na pasach startowych zniszczono około 200 samolotów. Zginął prawie cały personel obsługujący Flotę Pacyfiku - w sumie dwa tysiące osób. Japończycy stracili prawie 30 samolotów i 60 żołnierzy. Katastrofa w Pearl Harbour, którą po części trzeba przypisać zręcznej taktyce genialnego dowódcy marynarki wojennej, admirałowi Isoroku Yamamoto, a po części zaniedbaniom amerykańskiej obrony, mogła być jeszcze większa. Japończycy nie zniszczyli amerykańskich magazynów paliw na wyspie Oahu, a ponadto, co było dziełem przypadku, wszystkie cztery lotniskowce, które zwykle towarzyszyły Flocie Pacyfiku, tym razem znajdowały się poza bazą.

Prezydent USA, Franklin Roosevelt, przed wygłoszeniem przemówienia radiowego "Upadek Rzymu" w przeddzień desantu normandzkiego, Biały Dom, Waszyngton, 5 czerwca 1944 roku.

Z chwilą ataku na Pearl Harbour konflikt przekształcił się w wojnę światową, która ogarnęła prawie wszystkie kraje na wszystkich kontynentach, poza Ameryką Południową. Niemcy i Włochy wypowiedziały wojnę Stanom Zjednoczonym. Wystąpienie Stanów Zjednoczonych przeciwko państwom Osi najwyraźniej niezbyt zmartwiło Hitlera. Po ataku na bazę Pearl Harbour Roosevelt wydał orędzie do narodu amerykańskiego: "W dniu wczorajszym, 7 grudnia 1941 roku - będzie to na zawsze data haniebna - Stany Zjednoczone zostały nagle i zgodnie ze znacznie wcześniej powziętym zamiarem zaatakowane siłami morskimi i powietrznymi Cesarstwa Japonii(...). Należy zaznaczyć, że oddalenie Hawajów od Japonii nie pozostawia żadnej wątpliwości, że atak był z rozmysłem planowany wiele dni lub nawet tygodni naprzód. W tym samym czasie Rząd Japoński świadomie wprowadzał w błąd Stany Zjednoczone fałszywymi oświadczeniami i wyrażeniem nadziei na zachowanie pokoju. Wczorajszy atak na wyspy Hawajskie spowodował poważne szkody w amerykańskich siłach morskich i wojskowych. Bardzo wielu Amerykanów utraciło życie.

(...) Japonia podjęła znienacka ofensywę na całym obszarze Pacyfiku.(...) jako Głównodowodzący Armią i Marynarką zarządziłem zastosowanie wszelkich środków obronnych. Zawsze będziemy pamiętali, jaki charakter miał ten napad na nas. Obojętne jak długo przyjdzie walczyć, ażeby złamać tę przygotowaną wcześniej inwazję, lud (naród) amerykański, pełen siły wynikającej z poczucia sprawiedliwości, doprowadzi do absolutnego zwycięstwa.

Wierzę, że wyrażam wolę Kongresu oraz narodu, gdy stwierdzam, że nie tylko będziemy się bronić ze wszystkich sił, lecz także musimy zdobyć pewność, że nigdy nie zagrozi nam ponownie podobna forma zdradzieckiego działania (...). Proszę, ażeby Kongres uchwalił, że od momentu nie sprowokowanego i tchórzliwego napadu japońskiego w niedzielę, 7 grudnia, istnieje stan wojny między Stanami Zjednoczonymi i Cesarstwem Japonii."

EISENHOWER - MARSHALL A PIERWSZE TYGODNIE WOJNY

Dwight Dawid Eisenhower był głównodowodzącym wojsk amerykańskich, natomiast George Catlett Marshall był szefem sztabu amerykańskich wojsk lądowych. Byli oni głównymi strategami amerykańskich i od ich pomysłowości zależały posunięcia wojsk USA oraz prezydenta Roosevelta. W niedzielę rano, 15 grudnia 1941 roku Eisenhower wysiadł na Union Station w Waszyngtonie. Udał się prosto do biur Departamentu Wojny, które znajdowały się w budynku Składu Amunicji przy Constituation Avenue (Pentagon był w przebudowie). Tam miała się odbyć wstępna rozmowa z szefem sztabu. Po krótkim oficjalnym powitaniu Marshall przedstawił w skrócie sytuację na Pacyfiku - straty w okrętach w Pearl Harbour, straty w samolotach w Clark Field w pobliżu Manili, liczebność wojsk japońskich i siłę ich uderzenia w inne miejsca. Skończywszy, przechylił się przez biurko ku Eisenhowerowi, utkwił w nim wzrok i zapytał: "Jaka powinna być generalna linia naszego postępowania?"

Eisenhower był zaskoczony. Nie znał aktualnego planu wojny na Pacyfiku, nie miał także ludzi, z którymi mógłby opracować plan i dać odpowiedź Marshallowi. Po krótkim wahaniu odezwał się: "Dajcie mi kilka godzin".

Einsenhower zasiadł przy biurku, które mu przydzielono w Oddziale Planów Wojennych Sztabu Generalnego, włożył do maszyny arkusz żółtawego papieru i wystukał jednym palcem: "kroki, które należy poczynić". Potem rozsiadł się wygodnie i zaczął myśleć. Pierwszym pomysłem, jaki przyszedł mu do głowy, było zbudowanie bazy w Australii, skąd można by wspomagać Filipińczyków. "Szybkość jest sprawą zasadniczą - pisał. W West Coast i na Hawajach należy natychmiast przystąpić do załadunku na okręty samolotów, pilotów, amunicji oraz innego sprzętu i bezzwłocznie wysłać je do Australii". O zmroku Eisenhower powrócił do biura Marshalla. Wręczając mu swój plan, powiedział, iż jest przekonany, że nie ma możliwości wzmocnienia posiłkami Filipińczyków na tyle szybko, aby ocalić wyspy przed Japończykami. Stany Zjednoczone - mówił - powinny jednak uczynić wszystko, co w ich mocy, aby wesprzeć siły Douglasa MacArthura. Dnia 12 marca dowodzący armią na Filipinach, gen. MacArthur zgodnie z rozkazem prezydenta Stanów Zjednoczonych opuścił wyspy, których los był już przesądzony. Ostatecznie dotarł na Mindanao, skąd odleciał samolotem do Darwin. Po wylądowaniu na miejscowym lotnisku powiedział reporterom, że na Filipiny wróci.

Atak na Filipiny rozpoczął się tego samego dnia co na Pearl Harbour. Większość samolotów bojowych w bazie lotniczej Clark zniszczono w czasie, gdy piloci jedli lunch. MacArthur wycofał więc swoje oddziały na Corregidor, ufortyfikowaną wyspę w Zatoce Manilskiej, oraz na położony po przeciwnej stronie półwysep Bataan. Plan obrony był dobrze pomyślany i Japończycy, którzy liczyli na błyskawiczne opanowanie Filipin, musieli się zatrzymać. MacArthur liczył na pomoc marynarki wojennej, w rzeczywistości był odcięty od reszty świata i znikąd nie mógł spodziewać się ratunku. Nikt nie miał wątpliwości co do ostatecznego wyniku tej kampanii, zwłaszcza gdy zabrakło inspirującego dowództwa MacArthura, chociaż pod dowództwem gen. Wainwrighta Filipińczycy stawiali jeszcze opór przez jakiś czas, a Corregidor skapitulował dopiero na początku maja. Przez ponad dwa miesiące Eisenhower pracował nad sposobami uratowania Filipińczyków. Wszystkie jego wysiłki okazały się jednak bezowocne, zjawił się bowiem MacArthur i odpowiedzialnością za klęskę na wyspach obciążył nie tylko Eisenhowera, lecz także Marshalla i Roosevelta.

Mc Artur z żoną

BITWY AMERYKAŃSKO - JAPOŃSKIE

Dnia 3 maja 1942 roku doszło na Morzu Koralowym do pierwszej w tej wojnie bitwy powietrzno - morskiej. Trwała ona trzy dni i przekształciła się w operacje poszukiwania i zniszczenia, prowadzoną przez samoloty startujące z odległych lotniskowców. Lotniskowcom amerykańskim Lexington i Yorktown towarzyszyła australijska eskadra krążowników, brytyjski okręt liniowy i inne jednostki. Japończycy dysponowali dwoma lotniskowcami, które zostały wydzielone z floty Nagumo prowadzącej z Oceanu Indyjskiego. Miały one dołączyć do eskadry towarzyszącej grupie skierowanej do Nowej Gwinei, złożonej z lekkiego lotniskowca, sześciu krążowników i innych jednostek, w tym transportowców. Lekki lotniskowiec japoński został zatopiony a dwa ciężkie - unieruchomione na kilka miesięcy. Lexington został unicestwiony, a Yorktown - poważnie uszkodzony. Ostatecznie zwycięzcą okazały się Stany Zjednoczone, które szybko uzupełniły straty. Ponadto bitwa zmusiła Japończyków do odwołania natarcia na Port Moresby (Nowa Gwinea).

Po bitwie na Morzu Koralowym okręty wojenne Japonii i Stanów Zjednoczonych starły się ponownie 4 czerwca 1942 roku u wybrzeży wyspy Midway. Flota japońska składała się z 8 lotniskowców, 11 okrętów liniowych, 22 krążowników, 65 niszczycieli i 21 okrętów podwodnych. Główne siły wraz z 4 lotniskowcami ruszyły w kierunku Midway, za nimi w odległości 300 mil płynęły okręty liniowe, natomiast trzecia wykonywała manewr mylący, płynąc w kierunku Wysp Aleuckich. Amerykanom udało się złamać szyfr japońskiej marynarki wojennej, toteż wiedzieli, że celem głównym jest Midway, a nie Aleuty. Mogli oni zgrupować tylko 3 lotniskowce, łącznie z pośpiesznie załatanym Yorktown, 8 krążowników i 15 niszczycieli. Japończyków, którzy nie mieli radarów, zaskoczył atak amerykański. Trzy lotniskowce, w tym okręt flagowy admirała Bagymi, zostały poważnie uszkodzone. Piloci amerykańscy zdobyli wyraźną przewagę i ostatecznie Japończycy stracili wszystkie 4 lotniskowce, ponadto 1 krążownik i ponad 330 samolotów. Amerykanie musieli się pożegnać ze wspaniałym Yorktown 1 niszczycielem i 150 samolotami.

Bitwa o Midway definitywnie położyła kres japońskim zwycięstwom. Dnia 11 listopada 1942 roku miała miejsce ostatnia i najbardziej wyniszczająca bitwa o Guadalcana, jedną z Wysp Salomona. Gdy rozpoznanie lotnicze wykazało obecność stałej załogi wojsk japońskich na Guadalcana, Amerykanie zaatakowali z całą mocą, spodziewając się jedynie krótkiego starcia. Tymczasem walka przekształciła się w długą i krwawą kampanię, która trwała całe sześć miesięcy. Była to jedna z najkrwawszych bitew w historii wojen. Doskonale funkcjonująca amerykańska machina wojenna, sterowana przez admirała Nimitza z piechotą morską na czele, była równie nieugięta, jak jej wrogowie.

Dnia 2 marca 1943 roku rozpoczęła się trzydniowa bitwa na Morzu Bismarcka, na północ od Nowej Gwinei. Udaremniła ona podjętą przez Japończyków próbę dostarczenia na Nową Gwineę posiłków z bazy japońskiej w Rabaulu w połnonej części Nowej Brytanii. Była to pierwsza duża akcja w rejonie południowo - zachodniego Pacyfiku od czasu styczniowej porażki Japończyków we wschodniej części Nowej Gwinei. Szkody poczyniło głównie lotnictwo amerykańskie i australijskie, zatapiając większość transportowców w konwoju, cztery kutry torpedowe oraz około 100 samolotów.

Dnia 11 maja amerykańska dywizja piechoty została wysadzona w kilku punktach na wyspie Attu na Aleutach. Po zaciekłych walkach do jakich dochodziło, gdy odbierano jakieś terytorium Japończykom, dwutysięcny garnizon został rozbity. Wypierając Japończyków z Aleutów, opanowanych przez nich równolegle do operacji na Midway, Stany Zjednoczone zabezpieczyły północne skrzydło działań na Pacyfiku i pozbawiły wroga baz, z których mógł dokonywać nalotów na Alaskę. Na początku 1944 roku na południowo-zachodnim Pacyfiku wciąż trwała powolna i uciążliwa ofensywa amerykańska, w trakcie której pod koniec lutego opanowano wyspy Marshalla. Do szczególnie zaciekłej walki doszło na atolu Kwajalein, zdobytym 6 lutego. Następnym celem były wyspy Saipan i Guam, gdzie Japończycy zbudowali potężne fortyfikacje. Amerykanie użyli do nalotów samolotów dalekiego zasięgu, niszcząc między innymi bazę japońską na wyspach Truk. W czerwcu ostrzelali z morza Saipan, a trzy dni później wysadzili tam desant. W lipcu wojska amerykańskie wylądowały na Guam. Japończycy jak zawsze walczyli fanatycznie, odmawiając złożenia broni, toteż operacje oczyszczające trwały jeszcze długo po zakończeniu bitwy. Tymczasem na Nowej Gwinei wojska australijskie i amerykańskie skutecznie wypierały nieprzyjaciela. W lutym zajęły Wyspy Admiralicji, odcinając Rabaul. Pod koniec lipca Nowa Gwinea została całkowicie oczyszczona z wroga.

Długo wyczekiwany atak gen. MacArthura na Filipiny rozpoczął się 20 października 1944 roku Japończycy rozgłosili, że bitwa o te wyspy przesądzi o wyniku wojny i przygotowali się do zaciekłej obrony, pokładając nadzieję przede wszystkim w marynarce. Flota japońska dysponowała wielką siłą w postaci pancerników, wśród których znajdowały się dwa najpotężniejsze okręty wojenne świata: superokręt liniowy Yamato oraz bliźniacza jednostka Musashi. Japończycy zamierzali odciągnąć amerykańskie okręty wojenne, ubezpieczając flotę inwazyjną, po czym skierować do akcji swoje najpotężniejsze okręty wojenne z zadaniem zniszczenia jednostek amerykańskich. Plan ten powiódł się o tyle, że udało się odciągnąć flotę admirała Halseya, łącznie z lotniskowcami. W rezultacie żadna z tych jednostek nie wzięła udziału w bitwie, ponieważ Halsey nie spotkał na swej drodze Japończyków. Dwa większe zgrupowania floty japońskiej ruszyły do ataku na nieprzyjaciela. Jedno z tych zgrupowań zostało zręcznie wciągnięte w zasadzkę i niemal całkowicie rozbite przez amerykańskie okręty wojenne, pozostawione z tyłu dla osłony transportu. Drugie zgrupowanie przedarło się przez amerykańskie linie obrony, ale z powodu słabego rozpoznania i szwankującej łączności nawet nie zdołało nawiązać kontaktu z nieprzyjacielem i w końcu, ponosząc duże straty, odpłynęło.

Bitwa w Zatoce Leyte, największa w historii bitew morskich, trwała trzy dni. Amerykanie stracili sześć okrętów wojennych, w tym lotniskowiec. Japończycy stracili 36 okrętów wojennych, co faktycznie oznaczało koniec ich floty. W bitwie w Zatoce Leyte po raz pierwszy wykorzystano pilotów - kamikadze, którzy w samobójczym ataku rozbijali swoje załadowane materiałami wybuchowymi samoloty o okręty amerykańskie. Do końca wojny za sprawą kamikadze Amerykanie stracili 34 okręty. Po trwającym miesiąc oblężeniu i zaciekłych walkach ulicznych 3 marca 1945 roku została zdobyta przez Amerykanów Manila. W tym czasie wojska MacArthura, wspomagane przez odziały partyzantów filipińskich, oczyszczały z Japończyków Carregidor i Bataan. Główna inwazja rozpoczęła się już w styczniu. Oddziały powietrzno - desantowe wylądowały na wyspie Luzon, na której leży Manila, jeszcze przed definitywnym opanowaniem Leyte. Równolegle z prowadzeniem tych operacji Amerykanie odzyskali południowe wyspy Archipelagu Filipińskiego. Szczególnie zaciekle bronili się Japończycy w Manili oraz w rejonie bazy lotniczej Clark, lecz gdy wojska amerykańskie opanowały centralną, równinną część wyspy oraz Zatokę Manilską, kampania przekształciła się w operację oczyszczającą. W chwili zakończenia wojny opór broniących się tam Japończyków nie był do końca złamany.

Uderzenie na japońską wyspę Okinawę nastąpiło 1 kwietnia 1945 roku. Amerykanie poprzedzili desant wyjątkowo silnym bombardowaniem w nadziei na uniknięcie ciężkich strat. Japończycy zmienili strategię walki, wedle której należy pozwolić Amerykanom na wysadzenie piechoty morskiej i dopiero potem zniszczyć ich okręty samobójczymi atakami z powietrza i morza, a następnie rozbić wojska na lądzie. Tymczasem w stronę Okinawy wyruszył okręt Yamato, ale zanim zdołał wyrządzić jakiekolwiek szkody, został zatopiony. Jednak od kamikadze mocno ucierpiały jednostki amerykańskie; dobrze uzbrojone brytyjskie lotniskowce okazały się bardziej odporne na działania japońskich pilotów - samobójców. Na lądzie Japończycy stawili, jak zwykle, zacięty opór i ostatecznie w bitwie zginęło ponad 100 tysięcy żołnierzy japońskich, przy czym wyżsi oficerowie popełnili samobójstwa. Amerykanie stracili prawie 7 tysięcy żołnierzy.

BOMBARDOWANIE JAPONII

bombowce B-17 które zbombardowały Japonię

Późnym popołudniem 8 marca 1945 roku w bazie lotniczej na Guam wre gorączkowa praca. W czasie gdy obsługa naziemna krząta się wokół olbrzymich B-29, załogi przebywają na odprawie. Samoloty zabiorą wyłącznie bomby zapalające. Cel: Tokio. Samoloty mają polecieć w kierunku miasta same (tzn. bez ochrony myśliwców), na niskim pułapie i zabrać jedynie tylne karabiny maszynowe. Dzięki temu będą lżejsze, a ponieważ nie będą musiały wznosić się na wysokość 10 000 m, wezmą też minimalną ilość paliwa. Tym samym każda z maszyn będzie mogła zabrać większą ilość bomb - 7 ton. Strefą atakowaną będzie przedmieście Tokio - Shitamachi. Mieszka tam ponad 750 000 ludzi, większość to robotnicy pracujący w niezliczonej ilości małych fabryczek rozsianych po mieście. Domostwa, prawie wyłącznie drewniane, są idealnym celem dla bomb zapalających. Ważące 250 kg bomby M-69, wypełnione żelowatą benzyną, zrzucone z wysokości zaledwie 3000m, dają gwarancję, że śmiercionośny ładunek osiągnie swój cel. Pierwszy B-29 odrywa się od pasa startowego o godz. 17.45, a w ślad za nim wznosi się dalszych 313 maszyn. Na kilka minut przed północą na ekranach radarów maszyn amerykańskich ukazuje się czarna linia wysp Honsiu. O godzinie 0.15 w Tokio zaczynają wyć syreny. W kilka minut później dwa czołowe bombowce przelatują nad miastem, pozostawiając za sobą wstęgę płonących domostw długości 16 km. Przez trzy długie godziny kolejne bombowce zrzucają następne bomby. Wiatr rozprzestrzenia ogień we wszystkich kierunkach. Gdy samoloty wracają do bazy, przemysłowe centrum miasta jest zniszczone w 60%, 250 000 mieszkań, sklepów i warsztatów - obróconych w ruinę, milion ludzi błąka się w stanie szoku - zabitych jest około 80 000, rannych 200 000. Straty Amerykanów są niewielkie: na 314 samolotów, zniszczonych zostało 14.

Nalot na Tokio z 9 marca 1945 roku, jeden z najtragiczniejszych w ciągu całej wojny, był częścią kampanii regularnych strategicznych bombardowań Japonii, rozpoczętych przez amerykański lotnictwo latem 1944 roku. Pierwsze bombardowanie archipelagu japońskiego miało miejsce 18 kwietnia 1942 roku. Tego dnia 24 średnie bombowce B-25 Mitchell wystartowały z lotniskowca Hornet, by zrzucić bomby na Tokio. Nalot miał znaczenie symboliczne - 14 ton bomb zapalających nie miało nawet dotknąć przemysłu japońskiego. Chodziło tylko o zademonstrowanie wrogowi, że może być zaatakowany na własnej ziemi. Było to wówczas wszystko, co mogło zrobić amerykańskie lotnictwo - B24 i B17, choć produkowane w coraz większej ilości, nie miały jeszcze wystarczającego zasięgu, by dotrzeć do Japonii. Sytuację zmieniło pojawienie się rewolucyjnej maszyny, superfortecy Boeing B-29.

Dnia 15 kwietnia 1944 roku B-29 wyruszają z USA w drogę do Indii. Potrzeba jeszcze kilku miesięcy, by przetransportować niezbędny sprzęt i paliwo na lotniska do Chin. Wreszcie, 14 czerwca, można dokonać pierwszego nalotu "latających fortec" na cele, znajdujące się na wyspach Japonii. Jeszcze przed rozpoczęciem zadania zostaje utracona jedna z maszyn, w drodze z Indii do Chin dwanaście musi zawrócić z drogi z powodu uszkodzeń silników. Na 66, które wystartowały do lotu na Japonię, jedna ulega rozbiciu, sześć jest zmuszonych, by wcześniej zrzucić bomby, 46 bombarduje cel według radaru, a 7 zrzuca swój ładunek poza celem. W drodze powrotnej jedna zostaje zestrzelona przez obronę przeciwlotniczą, a dwie rozbijają się w górach Chin. Bilans akcji przynosi rozczarowanie: 6 bombowców utraconych przy nieprecyzyjnym bombardowaniu dokonanym przez zaledwie 2/3 formacji. Dla optymalnego wykorzystania siły rażenia, bombowce zostają uformowane w grupy po 12 maszyn, samolot prowadzący pełni rolę przewodnika, a jego załoga zostaje poddana specjalnemu przeszkoleniu. Bombardowania stają się skuteczniejsze, jednak na skutek problemów z zaopatrzeniem liczba zadań zostaje poważnie ograniczona: po 29 sierpnia 1944 roku (w dniu drugiego nalotu) do końca roku będzie można dokonać jeszcze tylko sześciu następnych. Zdobycie Marianów w połowie roku 1944 pozwala rozwiązać problemy logistyczne i w pełni rozwinąć kampanię bombardowań. Pierwszy B-29 ląduje na wyspie Saipan 12 października. Powstaje nowa jednostka, 21 Bomber Command, a jej dowództwo zostaje powierzone gen. Hansellowi. Celem pierwszego nalotu, 24 listopada 1944 roku są zakłady lotnicze Nakajama w Tokio. Straty są niewielkie, podobnie jak dokładność bombardowania. Napotkane trudności są głównie natury meteorologicznej. Na tak wielkiej wysokości lotu bombowce B-29 zderzają się z niebywale silnym wiatrem, zwanym Jet Stream, którego prędkość może przekraczać 500 km/godz. Pomiędzy 24 listopada 1944 roku, a 20 stycznia 145 roku 21 Bomber Command dokonuje sześciu nalotów, żaden jednak nie odnosi większego sukcesu. 20 stycznia 1945 roku, by zastąpić gen. Hansella, przybywa na Mariany gen. Le May. Cieszący się sławą stratega, wprowadza nową taktykę ataku: nocą, na małej wysokości, przy użyciu bomb zapalających. Rezygnacja z dużych wysokości, poza oszczędnością paliwa, pozwala uniknąć skutków działania Jet Streamiu. Dzięki użyciu bomb zapalających skuteczność niszczenia miast zbudowanych z drewna znacznie wzrasta. Dnia 24 lutego zrzucone w Tokio bomby zapalające pustoszą miasto w promieniu 2,5 km - dowodzi to słuszności nowej taktyki. Nocą z 11 na 12 marca idzie z dymem 5,3 km kw. miasta Nagoya, 14 marca 274 bombowce B-29 niszczą 21 km kw. w Osace, 17 marca zostaje zniszczonych 8 km kw. Kobe. Nagoya przeżywa ponowne naloty 20 i 25 marca. W sześciu nalotach 21 Bomber Command niszczy powierzchnię 83 km kw. największych japońskich aglomeracji, za cenę utraty 26 samolotów. Skutki bombardowań przerastają wszelkie oczekiwania naczelnego dowództwa amerykańskiego. W następstwie bombardowania Tokio, morale ludności ulega poważnemu osłabieniu. Słabnie ono jeszcze bardziej, gdy samoloty zrzucają ulotki, wskazując cele następnych bombardowań: 8 mln. ludzi ucieka na wieś, dezorganizując w decydującej chwili produkcję przemysłową. Dzięki bombardowaniom wielkich miast, amerykanie wprowadzili chaos. Ostatecznie dwie bomby pogrążyły japończyków.

BOMBY ATOMOWE

Dnia 6 sierpnia 1945 roku, tuż po godzinie 8 rano, specjalnie przystosowany bombowiec B-29 o nazwie "Enola Gay" dotarł do celu po pięciu i pół godzinach lotu z wyspy Tinian w Marianach i zrzucił bombę atomową na japońskie miasto Hiroszimę. Ukazał się oślepiający błysk, po czym uniosła się chmura w kształcie wielkiego grzyba, która przysłoniła nieszczęsne miasto. Dachy i asfalt topnieją od żaru, z ludzi pozostają tylko cienie. Niszczycielski podmuch burzy domy aż do fundamentów i wypycha rzeki z ich łożysk. Z ognistej kuli spadają czarne krople, ciężkie od popiołu i pyłów radioaktywnych. W promieniu kilometra wokół miejsca eksplozji nie pozostaje nic prócz spalonej ziemi. W ciągu kilku sekund w spustoszonym mieście ginie 71 000 ludzi. Bombę zwaną "Little Boy", zrzucił z wysokości 9 500 m bombowiec B -29, którym dowodził pułkownik Paul Tibbets. Rozkaz zrzucenia bomby wydał prezydent Harry Truman, który objął to stanowisko po śmierci Roosevelta. Była to bomba uranowa o mocy 13 kiloton - jej zdolność niszczenia odpowiada 13 000 ton trotylu i jest równa sile rażenia 3 250 bombowców. Ogromna siła niszczenia bomby atomowej jest rezultatem współdziałania trzech czynników: żaru, podmuchu i promieniowania radioaktywnego. W chwili wybuchu powstaje olbrzymia kula ognia, a temperatura w jej wnętrzu dochodzi do kilku milionów stopni. Temperatura na powierzchni ziemi osiąga 3 000-4 000 st. C. W promieniu kilometra wokół epicentrum wybuchu wszystkie żywe istoty ulegają spaleniu. Pozostaje po nich zaledwie cienka warstewka popiołu. W znacznie większej odległości błysk niszczy siatkówkę oka u wszystkich patrzących w kierunku wybuchu, powodując trwałą ślepotę. W ten sposób wyzwala się około 36% całkowitej energii wybuchu. Bardzo wysokie ciśnienie, kilka tysięcy razy przewyższające ciśnienie atmosferyczne, porusza masy powietrza, powodując gigantyczny podmuch, porywający domy i masę szczątków, które stają się tym samym śmiercionośnymi pociskami. Eksplodujące cysterny, gazociągi i samochody wzniecają niezliczone pożary, które błyskawicznie rozprzestrzeniają się wśród ruin. Gaszenie jest niemożliwe z powodu braku wody i zniszczonych wodociągów. W podmuchu zawiera się około 50% energii wybuchu. Tysiące ludzi pada natychmiast ofiarą uwolnionego podczas wybuchu promieniowania radioaktywnego, które niszczy żywe komórki. Śmierć w chwili wybuchu nie była największym nieszczęściem. Dla tych, którzy przeżyli, zaczyna się potworna zbiorowa agonia. Wielu jest okropnie poparzonych, skóra schodzi z nich płatami. Poparzenia połączone z napromieniowaniem są śmiertelne. Wielu rannych, którzy mogliby przeżyć poparzenia lub promieniowanie, nie są w stanie oprzeć się łącznemu działaniu, ponieważ radiacja niweczy naturalne siły obronne organizmu. Inni umierają na skutek napromieniowania, rozproszonego w powietrzu, obecnego w wodzie i produktach żywnościowych. Ci, którym udało się uciec, powracają do miasta i nie wiedząc o istnieniu promieniowania radioaktywnego, przeszukują ruiny w nadziei uratowania resztek dobytku. W ten sposób wielu z nich umiera lub odczuwa poważne dolegliwości: mdłości, wymioty, biegunki, krwawienie. W ciągu następnych dwóch tygodni zmarło kolejne 12 000 osób, ale promieniowanie zabijało ludzi jeszcze przez dwa pokolenia. Pomnik w Hiroszimie wymienia 138 890 ofiar.

Dnia 9 sierpnia 1945 oku. o godzinie 3.00 nad ranem kapitan Sweenney, dowodzący bombowcem B-29 "Bock's car", startuje z bazy w Tinianie. W luku samolotu znajduje się śmiercionośny ładunek - bomba plutonowa "Fat Man". Celem jest Kokura, gdzie znajduje się wielki arsenał, jednak zasłania ją gruba warstwa chmur. Sweenney bierze kurs na Nagasaki, gdzie również warstwa chmur jest gruba, jednak przypadkiem tworzy się w niej prześwit, utrzymujący się wystarczająco długo, by umożliwić bombardowanie. O godzinie 11.01 czasu miejscowego miasto Nagasaki znika w chmurze atomowej. Bomba powoduje w jednej chwili śmierć 23 000 ludzi.

Dwa bombowce, dwie bomby, dwa miasta - 100 000 ofiar na miejscu i około 300 000 tych, którzy będą konać powoli z ran i padać ofiarami choroby popromiennej. Podczas posiedzenia Rady Wojennej premier Suzuki oświadczył, że jednym wyjściem dla Japonii jest natychmiastowe przyjęcie warunków kapitulacji takich, jakie ustalone zostały w Poczdamie, a które były wyjątkowo surowe. Poza bezwarunkową kapitulacją wymagano okupacji wojskowej państwa, demilitaryzacji i sądzenia zbrodniarzy wojennych. Rząd japoński przyjął warunki z zastrzeżeniem, że nie będzie ona podważać roli Cesarza ani należnej mu czci. Alianci przyjęli to zastrzeżenie. Dnia 15 sierpnia 1945 roku w południe cała Japonia zamarła. Po raz pierwszy w jej historii Cesarz zwracał się bezpośrednio do narodu, prosząc by "znieśli to, co jest nie do zniesienia". Dnia 2 września 1945 roku w Zatoce Tokijskiej na pokładzie krążownika Missouri gen. MacArthur przyjął formalną kapitulację Japonii.

Amerykanie w wojnie tej stracili 292 000 żołnierzy, co stanowiło 2% całości zmobilizowanego wojska, oraz około 5 000 ludności cywilnej. Po stronie japońskiej zginęło 1 300 000 żołnierzy (23% armii zmobilizowanej) oraz około 933 000 ludności cywilnej.

STANY ZJEDNOCZONE PO II WOJNIE ŚWIATOWEJ

Udziałowi Stanów Zjednoczonych w II wojnie światowej towarzyszyło przekonanie, że Amerykanie jako jedyni spośród walczących stron nie dążą do żadnego egoistycznego celu, nie szukają powiększenia swych terytoriów i nikomu nie pragną narzucić swej woli. W 1945 roku ufając, że ogromny wysiłek na rzecz zwycięstwa sił demokratycznych przyniósł rezultat, rząd i obywatele Stanów Zjednoczonych pragnęły jak najszybciej powrócić do swych własnych wewnętrznych spraw. Pierwszym więc zadaniem Trumana, była demobilizacja ogromnej, 15 milionowej armii. Zawieszono produkcję zbrojeniową i wyprzedano za bezcen zapasy nagromadzonego sprzętu. Pierwszym sygnałem zmian w amerykańskiej polityce zagranicznej była pomoc dla Grecji i sformułowanie przy tej okazji zasady, określonej później jako "doktryna Trumana". By pozyskać państwa europejskie do tej idei Stany Zjednoczone postanowiły udzielić tym państwom wydatnej pomocy ekonomicznej. Głównym organizatorem był George Marshall. W USA rozpoczął się dynamiczny wzrost gospodarczy trwający do dziś.